Kończy się sezon gospodarczy 2023/2024. O tym jak był on trudny dla rolników – Bartłomiej Czekała z top agrar Polska – rozmawiał podczas VI Ogólnopolskiej Giełdy Rzepaczano – Zbożowej z Marcinem Grynem, rolnikiem, liderem rolniczych protestów i wiceprezesem Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
Bartłomiej Czekała, top agrar Polska: Rok temu podczas naszej Giełdy rozmawialiśmy o trudnej sytuacji na rynku zbóż. Minął kolejny rok i sytuacja w sezonie 2023/2024, który się kończy również była bardzo trudna z wielu powodów. Był Pan także bardzo aktywny jeżeli chodzi o protesty rolnicze, które miały zmusić rząd do działań na rynku zbóż i rzepak. Więc już teraz tak trochę na chłodno jak pan ocenia te protesty i ich skutek jeżeli chodzi o postulaty, które były przez Was zgłaszane.
Marcin Gryn, PZPRZ: Myślę, że tutaj o sukcesie jeszcze ciężko mówić. Producenci otrzymali wsparcie doraźne, natomiast jak sama nazwa mówi jest doraźnym i tymczasowym. My ciągle oczekujemy rozwiązań długofalowych w postaci inwestycji w infrastrukturę portową i kolejową. To jest kluczowy czynnik jeżeli chodzi o o nasze bezpieczeństwo i bufor, który pozwoli nam w tych krytycznych okresach przetrwać. Słyszymy, że w ubiegłym sezonie mieliśmy rekordowy eksport, natomiast ja myślę, że on jest jeszcze niewystarczający, tym bardziej w perspektywie tego, że jednak Ukraina będzie dążyła do dołączenia do Unii Europejskiej tutaj, pełnej integracji i prawdopodobnie do udziału w handlu na Bałtyku swoimi zbożami.
Dlatego też uważam, że w długofalowym okresie my musimy ciągle patrzeć na perspektywy rozwoju naszych portów. Tutaj od analityków słyszymy takie zarzuty, że ta infrastruktura może nie być wykorzystana. Ja to porównam do sytuacji chociażby drogowej gdzie poruszamy się autem o niewystarczającej mocy i podczas wyprzedzania możemy zamknąć oczy i modlić się czy zdążymy czy nie co niekiedy może się okazać dla nas tragiczne w skutkach. A zawsze lepiej mieć pod tym pedałem gazu zapas żebyśmy byli pewni, że my w tym krytycznym momencie przyspieszymy i damy radę wyprzedzić. Ta zasada dotyczy handlu zbożami tutaj na tym rynku. My musimy mieć zapas wydajności jeżeli chodzi o nasze porty.
Ciężko porównywać też sezon do sezonu, natomiast ja dzisiaj z perspektywy czasu po tym roku mogę potwierdzić swoje słowa, które w ubiegłym roku w wywiadzie, który przeprowadzaliśmy powiedziałem. Ceny na rynku nie kształtuje nam relacja podaży do popytu, tylko kształtuje nam spekulacja. I ten sezon nam to doskonale pokazał. Kiedy myśmy jeszcze na przełomie zimy i wiosny tego roku otrzymywali informację od przetwórców czy analityków, że jesteśmy zatowarowani po korek, mamy olbrzymie zapasy i nasi skupujący nie są w stanie przyjąć towaru od rolników. Jak się okazuje teraz analitycy zupełnie zmienili swoją narrację, że te zapasy będą „na styk”. Pytanie: jakim cudem one tak gigantycznie stopniały?
Kolejna rzecz, którą można usprawnić poza już samymi portami jeżeli chodzi o aspekty techniczne, to jednak jest doszacowanie naszego rzeczywistego stanu magazynowego jeżeli chodzi o kraj. Jest to bardzo duże wyzwanie, większe aniżeli sama rozbudowa portów ponieważ opierając się na analizach i opiniach analityków. One się zmieniają z dnia na dzień, wszystko kształtuje nam pogoda. Jeszcze do niedawna mieliśmy bardzo głęboką suszę w wielu regionach Polski. Oczywiście wiele upraw ucierpiało w na tyle poważnie, że możemy już przewidywać niższe zbiory. Aczkolwiek podkreślę, że w niektórych regionach Polski ten deszcz jednak przyszedł w tym ostatnim możliwym momencie i uratował nam nie tylko wysokość, ale i jakość plonów. Także myślę, że obaw nie ma o kryzys żywnościowy. Co więcej, można powiedzieć, że tutaj jednym z oczekiwań rolników mogłoby być to, aby Krajowa Grupa Spożywcza włączyła się w jakiś system monitoringu naszych stanów magazynowych jeżeli chodzi o o rynek krajowy. No ale póki co KGS tylko tworzy tło dla tego rynku i ja nie widzę udziału czy jakiejś rzeczowej pracy całej tej Grupy.
Dziś mogę powiedzieć, że sytuacja na rynku jest w miarę satysfakcjonująca. Najbardziej satysfakcjonująca byłaby gdybyśmy mieli stosunek ceny tony pszenicy do ceny tony azotu jeden do jednego, gdzie dzisiaj jest to 1 do 1,2 1 lub do 1,5. Natomiast cena pszenicy w stosunku do ceny nawozu wieloskładnikowego to jest dzisiaj nadal 1 do 2. Stąd też jest to sytuacja do przyjęcia dla producentów pozwalająca odtworzyć produkcję w przyszłym sezonie. Natomiast trzeba podkreślić, że jest to na przestrzeni ostatnich 3 tygodni a nie przez cały ubiegły sezon. Mieliśmy ceny pszenicy na poziomie od 500 do 800 zł za tonę gdzie ceny nawozów były znacznie wyższe, a do nawozów wieloskładnikowych ten stosunek wynosił nawet 1 do 4 i nie pozwalał na odtworzenie produkcji rolnej.. Dlatego też trzeba patrzeć na opłacalność danego sezonu w ujęciu 12-miesięcznym a nie tylko ostatnich 3 tygodni. Nie ma co też wpadać w euforię, bo wielu wielu producentów sprzedało swoje swoje zbiory jeszcze w ubiegłym roku i ich to wsparcie doraźne nie dotyczy. Więc tamci producenci nie dość, że byli zaopatrzeni często w dużo droższe środki do produkcji, sprzedali towary tanio i nie otrzymają tego wsparcia.
CAŁY wywiad dostępny tu: https://www.topagrar.pl/articles/zarzadzanie/gdzie-sie-podzialy-gigantyczne-zapasy-polskich-zboz-rozmowa-z-marcinem-grynem-pzprz-2513141